I my stoimy w wodzie, w rzadku wraz z innymi odwiedzajacymi, a delfiny (jedenascie ich było!) pływają wokół będąc często na wyciągnięcie ręki. Woda jest doskonale przejrzysta i pozwala na dokładna obserwacje każdego ruchu, każdego machniecia ogonem, każdego oddechu przez otwór na czubku głowy, każdego delfiniego uśmiechu... Jesteśmy absolutnie zauroczeni pięknem, wdziękiem i inteligencja tych zwierząt.
I wtedy wolontariusze przynoszą wiadra ryb. W czasie gdy delfiny, wiedzac juz co sie swieci, niecierpliwie czekają na poczestunek, widzowie czekają na typowanie. Cała zabawa tkwi bowiem w tym, ze to wybrani odwiedzający (nie strażnicy) mogą chwycić w dłoń oslizgla rybę i podać ja do czekającego juz w niecierpliwości rozwartego pyska. Gości było sporo, więc szanse małe. Ja jednak podobno - Marcin mi potem przekazal - tak bardzo, cała swoją osoba, mimika i swiecacymi sie oczami wyglądałam na taka, co koniecznie musi nakarmić delfina, ze szczesliwie zostałam wytypowana. I powiem Wam, ze mimo, ze do dyspozycji miałam tylko jedyna mała rybke i mimo ze cała operacja trwała może 20 sekund, było niesamowicie. Delfiny sa super!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz