czwartek, 14 marca 2013

Singapurskie jedzenie.

W opinii stałych bywalców Singapur uchodzi za jedno z najatrakcyjniejszych kulinarnie miejsc świata, głównie dzięki temu, że mieszają się tu tradycje kulinarne kilku kultur całej Azji.

Zacznijmy od tego gdzie się  jada w Singapurze, a wygląda to zupełnie inaczej niż to do czego jesteśmy przyzwyczajeni w Europie. W Singapurze i Malezji tradycyjnym  miejscem jadania obiadów i kolacji są tzw. hawker centres - czyli na wpół zadaszone kompleksy, składające się z (na ogół) kilkudziesięciu budek serwujących najrozmaitsze kuchnie azjatyckie: chińską, malajską, indonezyjską, indyjską, wietnamską, tajwańską czy japońską. Charakterystyczną ich cechą jest stosunkowo niska cena i niezła (a jeśli się ma doświadczenie w wyborze to i świetna:) jakość oferowanych potraw. Dla przykładu, na najsłynniejszym singapurskiem hawker centre Lau Pau Sat jedna osoba może się najeść do syta naprawdę smacznie za 8 S$ (około 20 zł), a za 15 zjeść jak król,  co jest zupełnie nieosiągalne np. w Zachodniej Europie, gdzie za przeciętny  (również w smaku) obiad "na mieście" trzeba zapłacić około 15 EUR (ok 60 zł). Porównanie to jest o tyle uczciwe, że Singapur jest jednym z najlepiej rozwiniętych krajów świata (3 miejsce pod względem PKB na głowę mieszkańca). Co również warto podkreślić, w hawker centres można się najeść do syta już za 4-5 dolarów, choć wówczas menu ograniczy się do podsmażanego ryżu z dodatkami oraz ostrej i zapychającej zupy z makaronem.

W kwestii typowych tutejszych potraw szczególną uwagę zwraca ogromny wybór rozmaitych zieloności: rozmaite wersje szpinaku, kai-lanu (zwanego chińskim brokułem), liści ziemniaka i wiele innych. Ogólnie sposób na wszystkie te liście jest podobny: dusi się je na rozgrzanym oleju z czosnkiem i sosem sojowym, a następnie posypuje suszonymi anchois.
Jeśli chodzi o dania główne, to do naszych ulubionych należą:
- ban mian (zupa rybna z makaronem), 
- baby squids,  czyli smażone chrupiące małe kalmarki,
- satays, czyli mini szaszłyczki mięsne (drobiowe, wołowe lub jagnięce) pieczone na żywym ogniu, jedzone z sosem orzechowym,
- płaszczka w sosie chili (typowa potrawa singapurska),
- cytrynowy kurczak (lemon chicken), o którym więcej będzie na końcu, 
- słodko-kwaśna wieprzowina, 
- sałatka z zielonego mango i zielonej papai. 
- curry w absolutnie każdej postaci (indyjskie, tajskie, wegetariańskie, itp.),
- nasi lemak (typowe danie malezyjskie), czyli ryż gotowany na mleku kokosowym z sosem chili, jajkiem, anchois, i często jakimś mięsem,
- cold noodle, czyli cienko pokrojone warzywa (marchewka, ogórek) podawane na zimno z makaronem i sosem o bardzo intensywnym smaku.
Ciekawostką są też tradycyjne desery, składające się z pokruszonego lodu, polanego mleczno-owocowym sosem.

Inne są też nieco zwyczaje związane ze wspólnym posiłkiem kilku osób. W naszej kulturze standardem jest, że każdy zamawia coś dla siebie, i sytuacja w której dwie osoby biorą jakieś danie na pół może wyglądać dziwnie. Natomiast tutaj - wprost przeciwnie, zamawia się wspólnie kilka dań, tak aby każdy mógł spróbować różnych smakowitości. Co do sztućców, to są w zasadzie 3 opcje: chińska - pałeczki, malajska: łyżka (w prawej ręce) i widelec (w lewej, w funkcji noża:) oraz indyjska - czyli je się prawą ręką.

Żeby było jasne - w Singapurze są też oczywiście drogie restauracje w zachodnim stylu (w których je się nożem i widelcem:), ale z mojego (choć niewielkiego) doświadczenia wynika, że można sobie podarować ich wizytowanie (nawet mając grubszy portfel).

Jeśli chodzi o Malezję, obyczaje są podobne, choć tu, w przeciwieństwie do Singapuru, "na mieście" jada się również śniadania, najczęściej w postaci placków roti z różnego rodzaju dodatkami (np z bananami - jak na zdjęciu). Aa, zapominałbym dodać, że ceny są około 2 razy niższe niż w Singapurze (może za wyjątkiem Kuala Lumpur).

Podsumowując, Singapur jest miejscem, gdzie za stosunkowo niewielkie pieniądze można jadać bardzo różnorodnie i smacznie. Jednak po dłuższym czasie człowiek ma ochotę przygotować coś samemu. Probowaliśmy kilku tutejszych przepisów - z czego absolutnym hitem jest cytrynowy kurczak (czyli lemon chicken), występujący oczywiście w kilku wariantach. Dla zainteresowanych poniżej podaję przepis osobiście przetestowany. Jeśli chodzi o składniki, to jedynym nietypowym jest chiński sos śliwkowy. Nie wiem czy można go łatwo dostać w Polsce, ale myślę, że można go z powodzeniem zastąpić gęstymi powidłami.

Tak wygląda podany cytrynowy kurczak:)
Składniki:
- ok. 300 g pierś z kurczaka,
- jajko,
- kilka łyżek mąki,
- pół łyżeczki proszku do pieczenia,
- sok z 1 cytryny,
- 1 łyżka chińskiej pasty śliwkowej,
- 1/4 łyżeczki kurkumy,
- 1 łyżka sosu sojowego,
- 1 łyżka oleju sezamowego,
- 1 łyżka skrobi kukurydzianej,
- 1 łyżka cukru,
- szczypta białego pieprzu.
Przygotowanie:
- kurczaka kroimy w dość małe kawałki, marynujemy go przez około pół godziny w mieszance  oleju sezamowego, sosu sojowego i białego pieprzu;
- do małego garnka wlewamy sok z cytryny, dodajemy chińską pastę ze śliwek oraz cukier; podgrzewamy na małym ogniu, dodajemy nieco roztworu skrobi, tak aby sos zgęstniał (lecz nie za bardzo); doprowadzamy do wrzenia i odstawiamy na bok;
- rozgrzewamy olej na patelni, kurczaka panierujemy w jajku oraz w mące połączonej z proszkiem do pieczenia i solą, smażymy kilka minut, aż uzyska złoty kolor.
Podanie:
- kurczaka wykładamy na talerz, podajemy z ryżem i sałatką oraz sosem cytrynowym.

Satay'e grilowane na ostrym ogniu.
Cold noodle na lunch.
Lau Pau Sat - najstarszy hawker centre - ukryty wśród drapaczy chmur dzielnicy biznesowej.
Nasza ulubiona budka w Lau Pau Sat - kuchnia wietnamska,
oraz nasze ulubione z niej dania: sałatka z zielonej papai, ostra zupa z wołowiną i sajgonki.
Typowy hawker centre w okresie chińskiego nowego roku.
Curry podane na liściu z banana.
Bananowe roti na śniadanie.
Deser na skruszonym lodzie.

~ Marcin



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz